Czy miasteczka mają przyszłość? Spotkanie z władzami, mieszkańcami oraz EDA w Irvine, Hrabstwo Estill, USA.

Zależy które 🙂 Gdy zawitałem do Irvine w USA, by spotkać się z jego burmistrzem James Gross, pomyślałem – to raczej tak. Czy stanie się to dzięki pomocy państwa, czy dużym inwestorom. Raczej nie. Czy są tu wyjątkowe zasoby do eksploatacji? Też nie. Szczególne atrakcje turystyczne? Nope… Niemniej, choć Irvine ma tylko 2200 mieszkańców, to są wśród nich osoby zaangażowane, przedsiębiorcze i zmotywowane by rozwijać to miasto i okolice. Założyli oni społeczno-biznesową organizację pozarządową Estill Development Alliance (EDA). Jej prezes Joe Crawford przyjął mnie w jej siedzibie i wyjaśnił, że EDA: pomaga lokalnym firmom znaleźć klientów i kooperantów, prowadzi inkubator innowacyjnej przedsiębiorczości, realizuje kursy kształcenia liderów lokalnych, udziela pomocy socjalnej, pomaga mieszkańcom korzystać z usług publicznych, wspiera kulturę, koordynuje ruch turystyczny, prowadzi integrację mieszkańców, a nawet organizuje współpracę międzysamorządową, ściąga do gminy inwestorów i próbuje zatrzymać w mieście każdą firmę, która myśli o wyprowadzce. Robi zatem więcej niż nasze typowe organizacje pozarządowe, w tym także to, co u nas robią samorządy gmin. Co zatem robi tamtejszy samorząd? Ma małe kadry i mały budżet, więc robi tylko to co niezbędne: wodociągi, szkolnictwo, planowanie przestrzenne itp. Jednak samorząd i EDA ściśle współpracują i tworzą tandem o dużej sile rozwojowej. Mają wiele sukcesów i są świetnym dowodem, że lokalna wspólnota może dać dobrą przyszłość małemu miastu. Warto naśladować taką współpracę. Dzięki Prof. Dan Kahl, że mnie tam zabrałeś. Bez Ciebie nie zobaczyłbym tego wszystkiego!

A z ciekawostek: Irvine traci mieszkańców, zwłaszcza młodych, którzy wyjeżdżają do szkół, klubów sportowych i pracy w dużych miastach. Nie lamentuje się jednak nad tym. Mieszkańcy są dumni, że ich młodzież robi kariery w wielkim świecie. Postrzega się ich jak lokalnych bohaterów. Ich zdjęcia wiesza się w pubach i na ulicach (zobaczcie!), wierząc, że niektórzy z nich kiedyś wrócą z wiedzą, doświadczeniami, rodzinami i pieniędzmi. I dziś buduje się powody do tych powrotów. To dobra strategia!

PS. A hamburgery mają tam tak dobre, że dla nich samych warto powrócić 🙂